Prokuratura bada Uniwersytet Medyczny w Lublinie
Choć w korytarzach akademickich zwykle dominuje cisza, tym razem z Uniwersytetu Medycznego w Lublinie dobiegają echa poważnych zarzutów. W grę wchodzą nie tylko finanse i wynagrodzenia, ale także pytania o etykę, przejrzystość i zasady funkcjonowania jednej z najważniejszych uczelni medycznych w kraju.
Wszystko zaczęło się od publicznych wątpliwości dotyczących dochodów jednego z prorektorów. Dziś sprawa ma już charakter śledztwa prowadzonego przez prokuraturę. Dotyczy niegospodarności, możliwych nadużyć w procesie rekrutacji i potencjalnych konfliktów interesów.
Zarobki prorektora a rzeczywistość finansowa uczelni
Na celowniku śledczych znalazł się prof. Kamil Torres, prorektor ds. kształcenia i dydaktyki. To właśnie jego zarobki w ostatnich latach – według niektórych źródeł przekraczające 1,8 mln zł rocznie – stały się zarzewiem kryzysu zaufania do władz uczelni. Jak podkreślają autorzy listu otwartego do rektora, skala obowiązków przypisywanych profesorowi jest trudna do pogodzenia z dobą, która – jak wiadomo – ma tylko 24 godziny.
W oficjalnych oświadczeniach pojawiły się kwoty znacznie niższe – ok. 1,1 mln zł rocznie – ale nie objęły one wszystkich możliwych świadczeń. To rozbieżność, która może wydawać się drobna, ale w rzeczywistości dotyczy setek tysięcy złotych i budzi pytania o jawność i kontrolę.
Podejrzenia o nadużycia w rekrutacji studentów
Oprócz spraw finansowych śledczy przyglądają się również rekrutacji na kierunki medyczne. Szczególną uwagę zwrócono na podejrzenie nieuprawnionych transferów studentów z płatnych trybów kształcenia na miejsca bezpłatne. W praktyce oznaczałoby to nie tylko złamanie zasad równości w dostępie do edukacji, ale też działanie na szkodę uczciwych kandydatów.
Uczelnia może zarobić nawet 270 tys. zł na jednym studencie przez sześć lat nauki. Nic więc dziwnego, że każde podejrzenie o manipulacje w tym obszarze jest traktowane bardzo poważnie.
Parking za 33 mln i pustki na miejscach
Innym punktem zapalnym stała się inwestycja w wielopoziomowy parking wart 33 mln zł. Choć powstał z dużym rozmachem i mieści blisko 800 aut, pozostaje w dużej mierze pusty. Tymczasem uczelnia zamknęła ostatnie dwa lata z deficytem – 13,4 mln zł w 2022 r. i aż 14,7 mln zł w 2023 r. To dane, które każą pytać o zasadność takich inwestycji i priorytety finansowe placówki.
Bliskie więzi na szczytach władzy
Zamieszanie wywołał także skład Rady Uczelni. Znajdowała się w niej prof. Anna Torres, prywatnie żona prorektora ds. kształcenia. Choć rektor uczelni zapewniał, że decyzje zapadają kolegialnie, a obecność profesor Torres nie stanowi konfliktu interesów, kilka dni później sama zainteresowana ustąpiła z funkcji. Dla opinii publicznej gest ten miał wymiar symboliczny – potwierdzał, że sprawa nabrała powagi.
Rada Uczelni pełni ważną rolę doradczą i opiniującą, m.in. przy wyborze rektora, analizie sprawozdań finansowych czy monitorowaniu gospodarki uczelni. Jej skład powinien więc budzić pełne zaufanie – nie tylko formalne, ale i społeczne.
Dochodzenie trwa. Co dalej z reputacją uczelni?
Postępowanie prokuratury obejmuje okres od 2020 roku, kiedy stery objęli obecni rektorzy. Według Kodeksu karnego, za przekroczenie uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowej grozi od roku do nawet 10 lat pozbawienia wolności.
Na razie nikt nie usłyszał zarzutów, ale medialne nagłośnienie sprawy może już dziś wpływać na wizerunek uczelni i jej absolwentów. Na odpowiedzi i rozwój śledztwa czekają nie tylko śledczy, ale też tysiące studentów, pracowników i obywateli, dla których edukacja i przejrzystość instytucji publicznych są sprawą kluczową.
Źródło: Medonet.pl