Nie mogę się przemóc i boję się iść do psychiatry
Uzyskaj odpowiedź i opinię
Zadaj pytanie i otrzymaj bezpłatną odpowiedź lekarza
Masz pytanie dotyczące zdrowia, choroby lub innego problemu, zostaw pytanie BEZPŁATNIE dla lekarzy na forum zdrowia
Data dodania:
Co mam sobie mówić, żeby się przekonać do pójścia do psychiatry? Cierpię m.in. na fobię społeczną i to przez nią przejmuję się sytuacjami społecznymi zanim nastąpią, w trakcie ich trwania, a także po fakcie. Ale rzadko w ogóle do nich dochodzi, bo zwykle ich unikam (od kilku miesięcy nie wychodzę w ogóle z mieszkania i tak się odzwyczaiłam od wychodzenia że nawet nie potrafię się przemóc by to zrobić). Byłam raz u psychologa zeszłego lata (po kilku stchórzeniach) ale nie byłam w stanie powiedzieć wiele bo miałam pustkę w głowie i nie wiedziałam co mówić, więc powiedziałam jej coś pobieżnie o moich problemach z oddechem, że się boję wszystkiego i ona czytała mi pytania z testu na fobię społeczną a ja wybierałam odpowiedzi. Powiedziałam jej też że nie jestem w stanie mówić o pewnych rzeczach, więc poleciła mi iść do psychiatry, a potem wrócić do niej. Tylko że do wizyty u psychiatry jeszcze nie doszło, bo albo terminy wizyt na które zapisywała mnie mama (ja sama nie jestem w stanie gadać przez telefon ani nigdzie iść sama, załatwiam coś sama tylko gdy jest to naprawdę konieczne) były zbyt odległe, albo gdy już udało się mnie zapisać na bliższy termin tchórzyłam tak jak prędzej z psychologiem. Teraz znowu chcę iść, ale wiem że stchórzę, jeśli nie będę wiedziała jak realnie zmusić się do wizyty. Boję się wszystkiego co z nią związane – obudzenia się rano w dzień wizyty z obezwładniającym strachem i głęboką chęcią pozostania w domu (ale nie stresuję się dopiero w dzień wizyty, po prostu wtedy ten stres jest największy), wyjścia z mieszkania, iścia na miejsce (jako że nie mam ruchu jest mi trudno pokonać drogę do przychodni), tego wielkiego stresu tuż przed wejściem do gabinetu, wejścia do gabinetu i nieświadomości tego co powinnam powiedzieć jak wejdę (do specjalisty od psychiki nigdy bym nie weszła z mamą), pustki w głowie która na pewno będzie mi towarzyszyć gdy będę tam siedziała… Nie mam pojęcia co mówić i jak się zachowywać. Chciałabym się jak najlepiej przygotować, bardzo mi się też podoba pomysł spisania objawów na kartce i wręczenia jej psychiatrze, ale potem uświadamiam sobie że to nie wystarczy, bo ja po prostu nie potrafię się już dobrze i skutecznie przygotowywać do niczego, a przynajmniej gorzej niż w przeszłości. Gdy próbuję spisywać objawy ciągle mi nie pasuje w jaki sposób to zrobiłam (zwykle to się dzieje już na samym początku, gdy mam np. tylko 3 punkty wypisane), skreślam i zaczynam od nowa i tak jeszcze kilka razy aż jestem tym znużona i się poddaję. Przy tych nieudolnych próbach dochodzę do wniosku że nie potrafię nazwać tego co czuję tak trafnie jakbym chciała, nie jestem też do końca pewna czy ja w ogóle doświadczam tych objawów czy może się pomyliłam. A jeśli się pomyliłam, to masakra, bo psychiatra przepisze mi nie te leki co trzeba. Możliwe że nie wychodzi mi napisanie tej kartki bo mam świadomość że muszę to zrobić zgodnie z tym co naprawdę czuję i nakłada to na mnie presję. Jeszcze potem uświadamiam sobie, że i tak nie umiałabym dać psychiatrze tej kartki, bo to dla mnie nienaturalne (nigdy nie dawałam nikomu podobnemu kartki zamiast mówić) i bym się wstydziła, ale z drugiej strony mówić o większości z tych problemów bym nie potrafiła, a to by z kolei poskutkowało tym że nie dostałabym recepty na leki adekwatne do moich dolegliwości oraz ich stopnia. W ogóle nawet gdybym mu dała kartkę z objawami, to i tak bym się wstydziła, świadoma że on teraz czyta to co dotychczas dusiłam w sobie. Albo boję się że on w ogóle nie będzie chciał jej czytać i to ja będę musiała ją na głos przeczytać albo powiedzieć coś bez niej, nieprzygotowana. Nie chcę się też rozpłakać w gabinecie, tego też bym się bardzo wstydziła. To wszystko sprawia że jestem tak mocno przerażona perspektywą pójścia do psychiatry, że najchętniej bym sobie to odpuściła mimo że z samą chorobą męczę się ogromnie…