Dziecko boi się chodzić do szkoły
Uzyskaj odpowiedź i opinię
Zadaj pytanie i otrzymaj bezpłatną odpowiedź lekarza
Masz pytanie dotyczące zdrowia, choroby lub innego problemu, zostaw pytanie BEZPŁATNIE dla lekarzy na forum zdrowia
Data dodania:
Dzień dobry,
Mam córke 15 lat, ma zdiagnozowaną fobie społeczną. Od zawsze miała problemy z kontaktem z innymi równieśnikam. Niestety zbagatelizowaliśmy to z mężem, myśląc, że jest po prostu nieśmiała. Nawet psycholog tak uznał. Problem zaczął się pod koniec 4 klasy, zaczęła się zamykać całkowicie na kontakty z innymi dziećmi. Nie miała żadnych znajomych, co trwa do tej pory. Zaczęła też unikać szkoły, przez co miała dużo nieobecności. Całą 5 klase chodziła w kratke, opuściła się w nauce. Przez nieobecności z piątkowej uczennicy, stała się trójkową. W 6 klasie dzieci zaczęły jej dokuczać i docinać przez to, że była bardzo cicha, skryta i opuszczała szkołe, a dzieci twierdziły, że wagaruje. Nauczyciele też w ogóle bez zrozumienia mieli do niej ciagle wyrzuty, twierdząc, że wagaruje z lenistwa, co było nie prawdą. Mówili tak na lekcjach głośno przy całej klasie. Córka jest bardzo wrażliwa i to mocno przeżywała. Zaczęła codziennie płakać przed każdym wyjściem tam. Skarżyła się ma bóle brzucha, miewała wymioty w niedziele wieczorem, przed poniedziałkiem, aby uniknąć szkoły. Było coraz gorzej, w 7 klasie odmawiała w ogóle chodzenia do szkoły. Rano gdy miała iść do szkoły wymiotowała, drżały jej nogi i ręce i panicznie płakała i błagała nas, że nie da rady tam iść, że się boi. Serce mi się krajało jak na to patrzyłam. Postanowiliśmy zmienić szkołe na prywatną. Ale córka bardzo ciągle bardzo przeżywała, że bedą nowe osoby. Wtedy gdy miała zacząć nowà szkołe nastąpiły zdalne. Córka nie dawała rady wejść na lekcje z nową klasą. Dostawała panicznego płaczu, drżała i robiła się cała czerwona. Nie była w stanie właczyc kamerki i mikrofonu, żeby sie odezwac. Miała ciśnienie tętnicze 180/119/132. Wezwaliśmy pogotowie, i dostała lek pod jezyk na obnizenie cisnienia. Potem udaliśmy się do prywatnego psychiatry na diagnoze córki. Lekarz wystawił jej skierowanie do szpitala psychiatrycznego, spędziła tam prawie 3 miesiące. Wyszła z diagnozą fobii, zaleceniem dalszej terapii i lekami Prefaxine oraz Lorafenem. Ale nadal odmawiała pójścia do szkoły. Nie było żadnych zmian. Terapia i leki nie dawały efektów, a szkoła jest obowiązkowa. Tłumaczyliśmy to córce, pomimo tego nie dawała rady. W końcu dostaliśmy kuratora z powodu jej nie chodzenia. Wkrótce po tym dyrektor szkoły skierowała ją do MOSu. Prosiliśmy córke, żeby się przemogła i poszła do szkoły, bo grozi jej ośrodek. Jednak na nic się to zdało. Więc musiała tam iśc, bo w innym wypadku sąd mógł nam zabrać prawa i skierować ją do domu dziecka. W Mosie córka bardzo płakała, bo było tam okropnie. Nie miała telefonu do kontaktu z nami, tylko 10min dziennie z tel stacjonarnego. Wychowawcy na każdym kroku się wyżywali na tych dzieciach, popychali i wyzywali ich od debili, głąbów etc Dawali chore kary za jednki z języka rosyjskiego, ktorego corka nigdy nie sie nie uczyla, to skad miala go znac, albo nie ćwiczenie na wf, a córka nie mogła, bo miała lęki przebrać się przy innych, a gdy to powiedziała została wyśmiana przez nauczyciela. Kary były typu; godzinne stanie na deszczu, albo przepisywanie książki do zeszytu do 3 w nocy, z czego o 5:30 pobudka. Były jeszcze sytuacje, że córka złożyła ubrania w szafie, a kierowniczka wpadła, zaczeła krzyczeć i stwierdziła, że są w zły sposób złożone i zamiast na spokojnie powiedzieć i pokazać jak to ma zrobić. Wyrzuciła jej wszystkie ubrania, w tym bieliznę na głowe córce i kazała zbierać je z podłogi i układać tak jak ona chce. Córka bardzo się załamała, bo jest bardzo wrażliwa. Jeszcze do tego wszystkie dzieci tam się ma to patrzyły, bardzo płakała i zemdlała. A kierowniczka powiedziała mi, że zemdlała nagle bez powodu, nic nie wspomniala co sie dzialo. Dopiero sie dowiedzialam tego od corki. Szkoda, ze nie czytalam opinii tego miejsca przed umieszczeniem tam mojego dziecka. Po tym jak córka mi o wszystkim powiedziała, zadzwonilam tam i poinformowałam, ze zglosze to co tam sie dzieje. A kierowniczka, glupio udawala, ze nic tam takiego nie ma miejsca. Potem po moim telefonie dowiedzialam sie od corki, ze kierowniczka wziela ja do swojego pokoju i zaczela się na nia wydzierać, wyzywać, że jest czubkiem, że uroiła sobie to i, że za takie kłamstwa więcej nie zadzwoni do rodzicow.
Córka zaczęła płakać, i trząść się, błagała, żeby zadzwonić do rodziców. Na to została zamknięta w swoim pokoju na klucz. Wiem, że potem stłukła antyperspirant i wbiła go sobie kilkuktornie w nogę. Dostałam telefon z informacją, że mamy przyjechać podpisać zgody na lecznie. Serce mi pękło, że zrobiła sobie krzywdę, że mogła zostać kaleką, albo nie daj Boże stracić życie. A to tylko dlatego, żeby tylko tam nie być. Jak bardzo musiała cierpieć… Potem z oddzialu pediatrii trafiła ma psychiatrie, gdzie na moją prośbę lekarz zostawił ją tam do wakacji, żeby nie musiała tam wracać. Do 8 klasy nie zdała, przez brak ocen i frekwencje, więc będzie musiała powtarzać 7. Udało się, że sąd dał jej szanse na pójście od września tamtego roku do normalnej szkoły. Ale ona nie chciała chodzić, nadal mówiła, że ma lęki, płakała, że się z niej wszędzie śmieją dzieci bo się nie odzywa, robi się czerwona i się trzęsie. Nie wiedziałam co już robić, bo musi chodzić do szkoły. A sąd może nam odebrać prawa, i skierować ją do Mosu, albo co gorsza Mowu teraz sądownie. Wtedy już nie będzie mogła wyjść w ogóle do skończenia 8 klasy. Mowiłam jej to, ona to wiedziała, a nadal nie chciała iść. I nie poszła, az do teraz. Sama się już dziwie, że sąd pozwalał już tyle nie chodzić. Ja juz nie wiem co mam robić, sąd skierował ją sądownie do MOSu. Ma dniach ma być informacja kiedy trzeba się zgłosić. Córka płacze, że nie chce tam iść. Ale ja nie mogę nic zrobić, bo to już sąd kieruje. Jak nie pójdzie to policja siłą to zrobi. Dlaczego tak się dzieje? To nie jest sprawiedliwe, że kierują córke w takie miejsce dla trudnej młodzieży i chuliganów. Ona chce chodzić do szkoły, tylko nie może przez lęki. A nikt tego nie rozumie, tylko myślą, że wymyśla i jej się nie chce. Nie wiem co już zrobić, myśle nad szpitalem psychiatrycznym, ona też tak mówiła, ale co będzie dalej. W końcu wyjdzie ze szpitala i znowu nie pójdzie do szkoły, jak ostatnio i bedzie musiała tam isc. Ale nie mogę pozwolić, żeby tam poszła. Co jeśli tym razem zrobi sobie coś gorszego, niż ostatnio, albo co gorsza sie zabije, zeby nie być w osrodku? Chcę spróbować odwołać od decyzji sądu, i stanę na rzęsach żeby załatwić jej nauczanie domowe, ale nie wiem czy nie jest już za póżno. Bo już sąd zadecydował. Przepraszam, że się tak rozpisałam, ale chciałam opisać od początku jaka jest sytacja. Ale co mam dalej robić? Dlaczego nic córce nie pomaga terapia? Nawet pomimo brania Lorafenu. Nie wiem jaką będzie mieć przyszłość, jak najprawdopodobniej w tym roku też nie zda już drugi rok za brak ocen.